"Scena ciszy" - recenzja

"Scenę ciszy" często przedstawia się jako materiał rozszerzający "Scenę zbrodni", ale nie powinno was to zniechęcać. Dokumenty Jushui Oppenheimera możecie oglądać w dowolnej kolejności. To ten późniejszy macie szansę zobaczyć teraz w kinach i nie powinniście się powstrzymywać.

Obie produkcje przyglądają się zbrodniarzom, którzy w latach 60-tych w Indonezji dopuścili się masowych mordów. Każdy komunista albo koleś komunistą nazwany kończył w tym czasie z poderżniętym gardłem. Obecnie ci rzeźnicy zajmują wysokie stanowiska. Niektórzy wręcz z rozbawieniem opowiadają o tym, co robili.

Jednym takim zabójcą, który lubi się chwalić swoimi czynami, był oprawca członka rodziny bohatera dokumentu. Bohaterem tymże jest Adi Rukun - kochający syn, ojciec i mąż. Pod pretekstem badania wzroku konfrontuje się kolejno z różnymi osobami współodpowiedzialnymi za śmierć brata. To, jak zbrodniarze reagują, jak się zachowują, jaką walkę toczą ze sobą odpowiadając na pytania jest naprawdę niesamowite. To ludzie jednocześnie przyznający się do zbrodni i odmawiający uznania odpowiedzialności za nią.

Moim częstym przytykiem do dokumentów jest fakt, że kamera zmusza ludzi do kreowania swojego wizerunku. Tu ten fakt jest atutem - mordercy próbują zachowywać zimną krew, chcą wypaść dobrze i wiedzą, że najgorsze co mogą zrobić, to przerwać wywiad. Są uwięzieni w filmowych kadrach. Z kolei Adiemu kamera dodaje sił, by się zmierzyć z demonami przeszłości. Facet potrafi być bezpośredni w swoich pytaniach i nie uderzać w łzawe tony.

13055317_781254488671853_4268884049519780544_n.jpg

Zgodnie z tytułem dokumentu, mamy tu do czynienia z bardzo kontemplacyjnym tempem. Sporo uwagi poświęcono nie tylko zabójcom, ale też rodzinie Adiego - niedołężnemu już ojcu, matce życzącej śmierci dzieciom morderców czy małej córce. Przy tym Joshua najwyraźniej przyzwyczaił wszystkie te osoby do kamery, bo nie czuć w nich było odrobiny fałszu.

"Scena zbrodni" była jedynym dokumentem na mojej liście ulubionych filmów 2014 roku. I teraz wiem też, że przynajmniej jeden dokument znajdzie się na liście top 2016. Macie moje słowo.

9/10