Przesilenie zimowe, Dream Scenario i reszta AFF

Moje top 5 przemyśleń po tegorocznym American Film Festival:

5)

Alexander Payne stworzył być może mój nowy ulubiony film świąteczny, bo filmy świąteczne są ogólnie ciężkostrawne. "Przesilenie zimowe" bym sobie nawet chętnie obejrzał z mamą, jeśli tylko pozwoli z napisami zamiast lektora. Szkoda, że wychodzi u nas w szerokiej dystrybucji kinowej dopiero w styczniu, ale trzymam kciuki, że będą dostępne pokazy przedpremierowe w okresie okołoświątecznym.

Dream Scenario

4)

"Dream Scenario" z Nicolasem Cage'em mi przypomina odcinek South Parku. One przeważnie wydają się wychodzić z jakiegoś naprawdę zabawnego pomysłu, ale proces animowania już się zaczął zanim udało się skończyć scenariusz i nadal nie wiadomo, co z tym zrobić.
No i czasem się odcinek fajnie koniec końców zepnie, a czasem nie. Tu się nie spięło. W żadne satysfakcjonujące miejsce nie jedziemy, ale sama wycieczka jest bardzo śmieszna.*

3)

Mam już czuja do wybierania sobie takich seansów, które nie sprawią, że się pochoruję psychicznie. Jedyny film, który niezbyt mi podszedł to "Królowa Ziemi" Aleksa Rossa Perry'ego. Za to jego "Paleta barw" to obraz, który wspaniale mi się oglądało, ale się nie przyznam.

2)

Z absolutnej klasyki jednak okazuje się, że wolę "3 kobiety" Altmana od "Niebiańskich dni" Malicka, jeśli ktoś już mnie zmusi, żeby porównywać jabłka z bananami.

1)

Cieszę się, że zamoczyłem stupki w nowym bloku festiwalowym "Pomiędzy", romansującym na granicy między fabułą a dokumentem. "Cypher" jest spoko, ale nie był takim odkryciem jak "I co dalej?" (w oryginale Gasoline Rainbow). I to nie tylko dlatego, że to świetny film. Odkryłem bowiem przed chwilą, że już oglądałem coś tych reżyserów.

Gasoline Rainbow lub “I co dalej?”

Bracia Ross to bowiem twórcy "Czerwonego nosa, pustych kieszeni", innej produkcji, która przekonująco wygląda i rozwija się jak dokument, kiedy wcale nim nie jest. "Czerwony nos" jest o bywalcach zamykającej się speluny, a "Gasoline Rainbow" opowiada o road tripie grupy nastolatków. Te chłopy to są niesamowite talenty, bo w obu przypadkach robią te fabuły tak bardzo jak dokument, że z łatwością oszukają kogoś, kto o tym nie wie. Tak jakby to było celem ważniejszym niż dopracowany scenariusz czy wypełnianie przestrzeni było właśnie wiarygodne kłamstwo.
Warto ich znać, choćby po to, żeby się nie dać wkręcić przy następnej okazji! Ale ja też kocham ich sztukę.



*Jeśli ktoś widział i ma te obrazki pod powiekami, to chciałbym przytoczyć słowa kolegi Piotra Czerkawskiego: "Czekam na polski remake z Arturem Barcisiem."
Widzę konkretnie tę scenę z krokodylami i płaczę.