"Zabicie świętego jelenia" - recenzja

Recenzja oryginalnie pochodzi z kanału YT Dem3000.

the-killing-of-a-sacred-deer.98663.jpg

Ludzie u Lanthimosa, którego styl możecie znać już z "Kła" albo "Lobstera" są trochę jak kosmici, którzy przejęli ludzkie ciała i postanowili się wtopić w tłum, nie zdając sobie sprawy, że całą resztę mieszkańców planety spotkał ten sam los.

Albo nie wiem, może przejęli kontrolę nad Ziemią, ale muszą udawać, że życie toczy się normalnie, bo inaczej Unia Galaktyczna się skapnie i będzie kwas. W każdym razie u Greka ludzie to pozaplanetarne istoty z grubsza pojmujące o co chodzi w gatunku ludzkim, ale znające to głównie z podręczników.

Dopiero z takim kluczem interpretacyjnym zdania typu "Mam nadzieję, że twoje dzieci znajdą się pod szkodliwymi wpływami i rozwiną złe osobowości!" czy "Przepraszam, pobrudziłam panu koszulę krwią. Ale proszę się nie przejmować, istnieje wiele metod pozbywania się plam. Jedną z nich jest zroszenie plam zimną wodą, po czym natarcie ich solą morską." nabierają jakiegoś sensu.

killing-of-a-sacred-deer.jpg


To książkowe spojrzenie sprawia, że ludzie Lanthimosa chętnie budują i poddają się nowym struktorom - chętnie eksperymentują na dzieciach w niedorzeczny sposób jak w "Kle", wynajmują osoby do udawania ich zmarłych bliskich, jak w "Alpach", albo budują hotele, które zmuszają ludzi do łączenia się w pary pod groźbą zmiany w zwierzę - tu "Lobster".

Jaki haczyk ma "Zabicie świętego jelenia"? Nie chcę go zdradzać, bo wychodzi dopiero w połowie filmu. Wcześniej sączyć się będzie niejasny niepokój - młody chłopak zaczyna zbliżać się do chirurga i jego rodziny - powodów nie znamy. Nie mamy też pewności, ile z tego co widzimy to dziwactwa Greka, a ile to faktycznie mają być niepokojące, dziwne sytuacje. Ale prędzej czy później przyjdzie czas na jakiś eksperyment - i tym razem zobaczymy, jak kosmici w ludzkiej skórze radzą sobie z rozterkami moralnymi, które tak chętnie poruszane były w teatralnych tragediach przodków reżysera.

Widać tu, że postacie Jorgosa są bardziej ludzkie niż dotąd - w gniewie operują nawet sarkazmem. Ten dziwny rozstrzał między prawdziwym thrillerem a sztywnym stylem twórcy to główna rzecz, która mnie zajmowała podczas seansu - w końcu stwierdziłem, że mi to smakuje i wzmaga niepokój jeszcze mocniej. I dobrze, że miałem czym się zająć, bo film ma naprawdę powolne tempo. Jeśli zmęczył was Lobster, którego ja ukochałem, to możecie chcieć odpuścić sobie nową, mroczną produkcję Lanthimosa.

Ale jak się nie obawiacie, to macie tu coś, co wlezie wam za kołnierz. Mimo, że to nie był jeden z moich ulubionych filmów na Americanie, to został mi w głowie. To grecka tragedia z humorem czarnym jak kawa typu kawa czarna bez mleka. Bez cukru. Ostatnio spróbowałem czarnego czosnku. Wyśmienity. Ale to w ogóle nie na temat.

7/10