"Walc w alejkach" - recenzja

Poszedłem na tę produkcję Thomasa Stubera dla Sandry Hüller, którą pokochałem w "Tonim Erdmannie". Na tym froncie się nieźle zawiodłem, bo jak na główną miłość bohatera filmu, to czasu ekranowego dostaje niewiele.

A bohaterem jest na oko 30-letni Christian (Franz Rogowski) z jakiejś przyczyny dopiero zaczynający karierę z samego dna drabiny - jako wykładacz towarów w supermarkecie. Tę przyczynę naturalnie poznamy później, acz w pewnym stopniu zdradzają ją od razu tatuaże pokrywające całe ciało Christiana. Zresztą film bardzo dużo zdradza o sobie w pierwszych minutach.

IdG-1455-min.jpg

Mamy tu do czynienia ze stałym modelem kina feelgoodowego, tylko podobnie jak tegoroczna "Dusza i ciało" z odrobiną mroku tętniącą pod tą powłoką. Postacie mają typowe, charakterystyczne cechy i zwyczaje, a powoli odkrywane wydarzenia z ich przeszłości to proste, czytelne dramaty. Klimat zaś jest lekki przez większość czasu trwania.

Moi stali czytelnicy pewnie już zauważyli, że taki styl to nie jest to moje kino. "Dusza i ciało", film podobny pod kilkoma względami, nie wzbudził mojego entuzjazmu, choć kilka elementów w nim doceniłem. "Walc w alejkach" także ma sporo do lubienia, od zwrócenia uwagi na to, jakie super są wózki widłowe po wyczuwalny puls życia robotnika.

image_large.jpg

Nie mogłem jednak nie zmęczyć się na seansie. Ciemne barwy i spowolnione tempo wcale nie służyły tej pozbawionej zaskoczeń (z jednym może wyjątkiem) produkcji. I jak to zwykle bywa, trudno przeżywać dramaty postaci rozpisanych pod linijkę zgodnie z kinowymi tropami. Jeśli jednak jesteście fanami „Duszy i ciała”, to niekoniecznie powinniście mnie słuchać.

6/10

Dystrybutorem w Polsce jest Aurora, ale brak jeszcze daty premiery. Stawiam na pierwszy kwartał 2019.